sobota, 30 kwietnia 2011
piątek, 29 kwietnia 2011
Poślubny
Ponieważ Kate Middleton jest dziewczyną z ludu, syn jej i Williama będzie... księciem półkrwi! Oh no.;-)
czwartek, 28 kwietnia 2011
wtorek, 26 kwietnia 2011
Conan & Onan
O "Onanie barbarzyńcy" dowiedziałam się niedawno... na jednej z moich lekcji. Temat był biblijny, Łukaszowi się skojarzyło i kiedy z tego tytułu wybuchnęłam śmiechem, od razu kazał mi znaleźć link do - podobno słynnego już w całym Internecie - o Onanie wierszyka.
I znalazłam. Ci, którzy w tyle za kulturą popularną, sami muszą dotrzeć. Ale zaraz pod wierszykiem... "Najlepsze tytuły filmów pornograficznych 3". I to dopiero językowa zabawa!
Sto lat temu, kiedy po raz pierwszy usłyszałam o "Edwardzie penisorękim", myślałam, że branża nic ciekawszego i bardziej oryginalnego nie będzie w stanie wymyślić. Myliłam się. Dziś zwracam twórcom tytułów honor, a sam "Edward" spada z mojego piedestału najlepszych tytułów poza pierwszą dziesiątkę.
W niej znajdują się: "Rodzino Spermano" i "Kurestwo niebieskie", oczywiście "Onan", dalej "Wymię Róży" i "Penis rozrabiaka". Za nimi: "Santa bara bara", "Prezerwator III", a także tytuły angielskie, jako że umiejętności moje wybitnie językowe. W tej kategorii zwycięża jednak bezapelacyjnie niepozorny "Doctor do me a little".
Przy okazji - nie będę sobą, jeśli nie przypomnę o różnicy między pornografią a erotyką, o której pisałam zeszłej jesieni...
A do przejrzenia całej listy najlepszych tytułów filmów zapraszam do Filmoteki Joe Monstera. Powodzenia!
I znalazłam. Ci, którzy w tyle za kulturą popularną, sami muszą dotrzeć. Ale zaraz pod wierszykiem... "Najlepsze tytuły filmów pornograficznych 3". I to dopiero językowa zabawa!
Sto lat temu, kiedy po raz pierwszy usłyszałam o "Edwardzie penisorękim", myślałam, że branża nic ciekawszego i bardziej oryginalnego nie będzie w stanie wymyślić. Myliłam się. Dziś zwracam twórcom tytułów honor, a sam "Edward" spada z mojego piedestału najlepszych tytułów poza pierwszą dziesiątkę.
W niej znajdują się: "Rodzino Spermano" i "Kurestwo niebieskie", oczywiście "Onan", dalej "Wymię Róży" i "Penis rozrabiaka". Za nimi: "Santa bara bara", "Prezerwator III", a także tytuły angielskie, jako że umiejętności moje wybitnie językowe. W tej kategorii zwycięża jednak bezapelacyjnie niepozorny "Doctor do me a little".
Przy okazji - nie będę sobą, jeśli nie przypomnę o różnicy między pornografią a erotyką, o której pisałam zeszłej jesieni...
A do przejrzenia całej listy najlepszych tytułów filmów zapraszam do Filmoteki Joe Monstera. Powodzenia!
poniedziałek, 25 kwietnia 2011
W obronie n
Że polska myśl twórcza nie zna granic [językowych], to wiadomo.;) I że remanent nie równa się inwentaryzacji - też. Ja jednak dziś chciałabym napisać o... samym n. Tym, które notorycznie znika z remanentu właśnie i trudnego słowa na s, schizofrenii, zamieniając się w m:
To dla mnie dziwna sprawa. Wrzuciłabym ją worka razem z *kondonami i słowem *wziąść - w końcu m do n takie podobne, a kto by się małego ś czepiał...
Nie wiem, skąd te błędy się biorą i kto je rozpowszechnia. Ale język polskawy już się dla polskiego niezłą konkurencją staje!
Nie wiem, skąd te błędy się biorą i kto je rozpowszechnia. Ale język polskawy już się dla polskiego niezłą konkurencją staje!
sobota, 23 kwietnia 2011
czwartek, 21 kwietnia 2011
Oto było pytanie...
źródło zdjęć: Internet
Zbigniew Herbert w swoim mieszkaniu. Fot. Bohdan Majewski
Zbigniew Herbert w swoim mieszkaniu. Fot. Bohdan Majewski
Co łączy Kim Kardashian, Sonię Bohosiewicz i Zbigniewa Herberta...?!?
Oczywiście h w nazwiskach.;) A zaraz potem - ormiańskie pochodzenie. Rzecz tylko w tym, że... Ormianie pochodzą z Armenii. Czym różnią się od Armeńczyków?
Armeńskie państwo, położone na Zakaukaziu, oficjalnie nazywa się Republiką Armenii. Ma ono bardzo starą i burzliwą historię, sięgającą IX w. przed Chrystusem, a Erewań, dzisiejsza jego stolica, został założony w VIII w. przed Chrystusem.
Armeńskie państwo, położone na Zakaukaziu, oficjalnie nazywa się Republiką Armenii. Ma ono bardzo starą i burzliwą historię, sięgającą IX w. przed Chrystusem, a Erewań, dzisiejsza jego stolica, został założony w VIII w. przed Chrystusem.
Według biblijnej Księgi Rodzaju (8,4) w Armenii właśnie, na górze Ararat, osiadła Arka Noego.
Nazwa Armenia pochodzi z języka perskiego od wyrazów Armanestân i Arman. Używali tej nazwy Herodot i Ksenofont, z języka greckiego przeszła ona do łaciny, z niej zaś została przejęta przez bardzo wiele języków, w tym również przez polszczyznę.
Wyrazy współcześnie utworzone od nazwy Armenia są używane w oficjalnym nazewnictwie: w nazwach geograficznych, np. Wyżyna Armeńska, w nazwach obywateli państwa – Armenka i Armeńczyk, w urzędowej nazwie języka – język armeński. Przymiotnik armeński odnosi się do państwa, jego funkcjonowania, mieszkańców (ludność armeńska, niekoniecznie pochodzenia ormiańskiego), tego, co jest takie, jak w dzisiejszej Armenii.
W języku polskim natomiast jeszcze w średniowieczu zaczęto członków narodu armeńskiego nazywać Ormianami. Ta nazwa została zapisana w łacińskiej formie Ormenis. Nazwa Ormenis jest podobna do wyrazu Ermeni, którym nazywali siebie lwowscy Ormianie, używający wtedy na co dzień języka kipczackiego, który należał do rodziny języków tureckich.
Staropolska nazwa Ormianie i utworzone od niej wyrazy odnoszą się do narodu ormiańskiego, żyjącego nie tylko w dzisiejszej Armenii, lecz także licznie w diasporze w wielu krajach świata. Ormiańskie zatem jest to, co dotyczy narodowości, kultury i tradycji Ormian, a także różnych dziedzin życia ich społeczności, np. diaspora ormiańska, pismo ormiańskie, język ormiański, cenne zabytki kultury ormiańskiej.
Siostry Kardashian mają ormiańskie pochodzenie po ojcu. Sonia Bohosiewicz urodziła się w rodzinie polskich Ormian. A ojciec Zbigniewa Herberta po matce był półkrwi Ormianinem.
Nazwa Armenia pochodzi z języka perskiego od wyrazów Armanestân i Arman. Używali tej nazwy Herodot i Ksenofont, z języka greckiego przeszła ona do łaciny, z niej zaś została przejęta przez bardzo wiele języków, w tym również przez polszczyznę.
Wyrazy współcześnie utworzone od nazwy Armenia są używane w oficjalnym nazewnictwie: w nazwach geograficznych, np. Wyżyna Armeńska, w nazwach obywateli państwa – Armenka i Armeńczyk, w urzędowej nazwie języka – język armeński. Przymiotnik armeński odnosi się do państwa, jego funkcjonowania, mieszkańców (ludność armeńska, niekoniecznie pochodzenia ormiańskiego), tego, co jest takie, jak w dzisiejszej Armenii.
W języku polskim natomiast jeszcze w średniowieczu zaczęto członków narodu armeńskiego nazywać Ormianami. Ta nazwa została zapisana w łacińskiej formie Ormenis. Nazwa Ormenis jest podobna do wyrazu Ermeni, którym nazywali siebie lwowscy Ormianie, używający wtedy na co dzień języka kipczackiego, który należał do rodziny języków tureckich.
Staropolska nazwa Ormianie i utworzone od niej wyrazy odnoszą się do narodu ormiańskiego, żyjącego nie tylko w dzisiejszej Armenii, lecz także licznie w diasporze w wielu krajach świata. Ormiańskie zatem jest to, co dotyczy narodowości, kultury i tradycji Ormian, a także różnych dziedzin życia ich społeczności, np. diaspora ormiańska, pismo ormiańskie, język ormiański, cenne zabytki kultury ormiańskiej.
Siostry Kardashian mają ormiańskie pochodzenie po ojcu. Sonia Bohosiewicz urodziła się w rodzinie polskich Ormian. A ojciec Zbigniewa Herberta po matce był półkrwi Ormianinem.
źródło: Piotr Doroszewski, Czy przymiotnik od nazwy "Armenia" to "armeński" czy "ormiański"? Instytut Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego
wtorek, 19 kwietnia 2011
poniedziałek, 18 kwietnia 2011
Charlie Sheen mówi po polsku
Oczywiście to, że Sheen mówi po polsku, jest przesadą. Proponuję jednak posłuchać zagranicznego aktora, wypowiadającego po polsku zdanie, które - dla odmiany - nie jest ani reklamą, ani "na zdrowie". I które dowodzi, jak ważny w naszym języku jest... akcent!
niedziela, 17 kwietnia 2011
sobota, 16 kwietnia 2011
piątek, 15 kwietnia 2011
Słowo na dż
Dżem. Dżambo dżet. Dżdżownica (a jak kania - dżdżu). Oczywiście dżentelmen i jego rodzina (dżentelmeneria, dżentelmeński, dżentelmeństwo). Dżersej, dżins i dżet, dżihad i dżin. Dżiu- dżitsu i dżudo, dżuma, dżokej, dżungla, Dżyngis - chan (albo Czyngis - chan). A, i jeszcze dżez.
Niedawno pojawiła się też dżaga (skąd to się wzięło - nie pytajcie, nie powiem, nie wiem) i najnowszy wynalazek pewnej szwajcarskiej firmy:
Niedawno pojawiła się też dżaga (skąd to się wzięło - nie pytajcie, nie powiem, nie wiem) i najnowszy wynalazek pewnej szwajcarskiej firmy:
Wybaczcie, ale ja nie mogę...
Rozumiem ideę, naprawdę. Nie pojmuję tylko, co komu przeszkadza przymiotnik (jaki?) dżinsowy! Legginsy dżinsowe - proszę. Do tego kamizelka, koszula, buty zrobione z dżinsu - następne.
A co, jeśli to tylko bawełna, która dżins udaje? Aha! Do tego też jest odpowiedni przymiotnik: ba-weł-nia-ny.
A nie, tu wynalazcy *dżeginsów się znaleźli...
Rozumiem ideę, naprawdę. Nie pojmuję tylko, co komu przeszkadza przymiotnik (jaki?) dżinsowy! Legginsy dżinsowe - proszę. Do tego kamizelka, koszula, buty zrobione z dżinsu - następne.
A co, jeśli to tylko bawełna, która dżins udaje? Aha! Do tego też jest odpowiedni przymiotnik: ba-weł-nia-ny.
A nie, tu wynalazcy *dżeginsów się znaleźli...
środa, 13 kwietnia 2011
Do czego nie służy muszla klozetowa?
A. Zawsze, kiedy zdarza mi się zobaczyć fragment wiadomości/ faktów/ wydarzeń, w którym przedstawiciel policji wyjaśnia okoliczności jakiegoś zdarzenia, na mojej twarzy pojawia się nikczemny uśmieszek - bo niezmiennie, już od lat, rozbraja mnie język, którego przed kamerą funkcjonariusze używają.
To styl polszczyzny urzędowy, specyficzny dla ich zawodu, w którym pojazd a, mijając skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną, wjechał na przeciwległy pas ruchu i doprowadził do kolizji z pojazdem b, który stał - zgodnie z przepisami - na pasie odpowiednio oznaczonym do skrętu w lewo. Sprawca zdarzenia uległ wypadkowi i tak dalej, i dalej, i człowiek musi sobie to wszystko przetłumaczyć po swojemu, żeby wiedzieć, kto na kogo wjechał i który winny.
B. Poza programami telewizyjnymi, styl urzędowy w polszczyźnie ze swoim specjalistycznym, kancelaryjnym słownictwem, przestarzałymi formułami i zwrotami nakazowymi w ogóle mnie nie śmieszy. Chyba że używa się go do... tworzenia procedur, które z założenia sensowne być nie mogą. Przykład?
C. Trzy dni temu w toalecie mojego zakładu pracy (urzędowo, tak!) pojawiła się "Instrukcja stanowiskowa korzystania z wc". A tam...
Całość dzieła można przeczytać tutaj (jakość niewysoka, zdjęcie zrobione tel. kom.):
To styl polszczyzny urzędowy, specyficzny dla ich zawodu, w którym pojazd a, mijając skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną, wjechał na przeciwległy pas ruchu i doprowadził do kolizji z pojazdem b, który stał - zgodnie z przepisami - na pasie odpowiednio oznaczonym do skrętu w lewo. Sprawca zdarzenia uległ wypadkowi i tak dalej, i dalej, i człowiek musi sobie to wszystko przetłumaczyć po swojemu, żeby wiedzieć, kto na kogo wjechał i który winny.
B. Poza programami telewizyjnymi, styl urzędowy w polszczyźnie ze swoim specjalistycznym, kancelaryjnym słownictwem, przestarzałymi formułami i zwrotami nakazowymi w ogóle mnie nie śmieszy. Chyba że używa się go do... tworzenia procedur, które z założenia sensowne być nie mogą. Przykład?
C. Trzy dni temu w toalecie mojego zakładu pracy (urzędowo, tak!) pojawiła się "Instrukcja stanowiskowa korzystania z wc". A tam...
3. Na muszlę klozetową nie należy wchodzić nogami, lecz siadać w sposób ergonomiczny jak na krześle, całym ciężarem ciała tak, aby pośladki całkowicie i dokładnie przylegały do deski klozetowej. Tułów powinien być wyprostowany, przy czym punkt ciężkości należy przenieść ze stóp na pośladki, kładąc ręce wzdłuż odpowiednich kolan. Siedzieć należy w taki sposób, aby kał wpadał centrycznie, z niewielką prędkością do muszli, a nie na deskę. Jednocześnie należy starać się nie zamoczyć deski moczem - w tym celu należy przytrzymać ręką narząd moczowy, skierowując go do muszli.A co zrobić w razie wystąpienia integracyjnego syndromu GAZ - MOCZ - KAŁ? Nie należy wpadać w panikę, tylko spokojnie opuścić ubikację, poinformować innych pracowników (?) i udać się w kierunku wyjścia awaryjnego w celu zmiany odzieży.
Całość dzieła można przeczytać tutaj (jakość niewysoka, zdjęcie zrobione tel. kom.):
D. Wcale nie tak dawno temu, argentyński pisarz Julio Cortazár napisał tekst pod tytułem "Jak płakać - instrukcja" i była to czysta poezja. Nie każdy jednak może poetą być!
Najważniejsze to pamiętać, że muszla klozetowa nie służy do mycia głowy, połowu ryb oraz uprawiania seksu.
i E. Dzisiaj mamy trzynastego kwietnia; prima aprilis był dwanaście dni temu!
wtorek, 12 kwietnia 2011
poniedziałek, 11 kwietnia 2011
Trzech króli
niedziela, 10 kwietnia 2011
sobota, 9 kwietnia 2011
czwartek, 7 kwietnia 2011
7 pizz
Ponieważ zazwyczaj wybieram się na pizzę, problem liczby mnogiej niespecjalnie mnie dotyczy. Raz poszłam na pizze trzy i też z odmianą kłopotów nie miałam. Trudności pojawiają się przy pięciu. Oczywiście z wymową i to najczęściej w dopełniaczu (kogo? czego nie ma?).
Dopełniacz liczby mnogiej rzeczownika pizza brzmi... (nie ma?) pizz. Słowniki poprawnej polszczyzny PWN radzą, aby mówić [picc], nie [pic]. To jednak jest dość ryzykowne, bo łatwo prowadzi do wymowy nienaturalnej: kończy się sykiem ([ccc]) albo dźwiękiem urywanym ([cycy]).
Podobnie zresztą jest i z innymi wyrazami, które mają temat zakończony podwojoną literą, np. motto i lasso. W potocznej polszczyźnie może i możemy wymawiać [pic], [mot] i [las], ale w sytuacjach oficjalnych, wymagających starannej artykulacji, trzeba wydłużyć końcową spółgłoskę - bez przesady tylko!
Dopełniacz liczby mnogiej rzeczownika pizza brzmi... (nie ma?) pizz. Słowniki poprawnej polszczyzny PWN radzą, aby mówić [picc], nie [pic]. To jednak jest dość ryzykowne, bo łatwo prowadzi do wymowy nienaturalnej: kończy się sykiem ([ccc]) albo dźwiękiem urywanym ([cycy]).
Podobnie zresztą jest i z innymi wyrazami, które mają temat zakończony podwojoną literą, np. motto i lasso. W potocznej polszczyźnie może i możemy wymawiać [pic], [mot] i [las], ale w sytuacjach oficjalnych, wymagających starannej artykulacji, trzeba wydłużyć końcową spółgłoskę - bez przesady tylko!
wtorek, 5 kwietnia 2011
poniedziałek, 4 kwietnia 2011
Książka - ujęcie drugie
+ komentarz:
Z badań przeprowadzonych na zamówienie Biblioteki Narodowej jasno wynika, że odsetek czytających Polaków wzrósł w ciągu ostatnich dwóch lat z 38 do 44 procent. Sukces? Wątpliwy, bo fatalne wyniki z 2008 roku sprawiły, że nieco zmieniono parametry badania. Zamiast o książki, pytano o to, czy biorący udział w teście przeczytał dowolny tekst dłuższy niż trzy strony lub trzy komputerowe ekrany. Do "czytających" zaliczono wszystkich, którzy w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy przeczytali książkę, artykuł w gazecie, fragment poradnika czy dłuższy wpis na internetowym blogu (sic! - u.). I tak okazało się, że 56 proc. Polaków w ciągu roku nie znalazło na lekturę nawet pięciu minut (tyle mniej więcej trwa przeczytanie trzech stron).
Sergiusz Pinkwart, PANI, Czy tata czyta cytaty Tacyta?, kwiecień 2011
Ba. Do filharmonii Polak chodzi raz na 130 lat!:)
niedziela, 3 kwietnia 2011
Sezon na lody
Przyszła wiosna, z nią sezon na lody oraz... lodowe błędy.
Dlatego postanowiłam, że w tym roku stanę się prawdziwie o k r u t n a: poprawię każdego, kto będzie mi chciał *sprzedać loda!
Bez przebaczenia.
Dlatego postanowiłam, że w tym roku stanę się prawdziwie o k r u t n a: poprawię każdego, kto będzie mi chciał *sprzedać loda!
Bez przebaczenia.
piątek, 1 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)