Tej wiosny, po raz pierwszy w życiu, byłam na Słowacji.
I na, i w - oba przyimki są dziś poprawne. Ten pierwszy - tradycyjny, drugi - urzędowy, rozpowszechniony po powstaniu państwa słowackiego w 1993r.
Mój słowacki nadal nie istnieje, mam jednak do niego wielki sentyment. W końcu należymy do tej samej językowej rodziny! Dlatego oprócz podziwiania gór i malowniczych, spokojnych wiosek, nie mogłam się powstrzymać przed zebraniem kilku słowackich ciekawostek:
I na, i w - oba przyimki są dziś poprawne. Ten pierwszy - tradycyjny, drugi - urzędowy, rozpowszechniony po powstaniu państwa słowackiego w 1993r.
Mój słowacki nadal nie istnieje, mam jednak do niego wielki sentyment. W końcu należymy do tej samej językowej rodziny! Dlatego oprócz podziwiania gór i malowniczych, spokojnych wiosek, nie mogłam się powstrzymać przed zebraniem kilku słowackich ciekawostek:
W Terchovej, mieścinie, nad którą stoi pomnik Janosika, zatrzymaliśmy się w restauracji i... bardzo spodobały mi się tam nalešniki z džemem. To wynik mojej słabości do liter z daszkami - mam ją od czasu, kiedy dowiedziałam się, że przez bardzo krótki okres daszki (š, č, ĉ, ŝ) występowały także w polszczyźnie!
Były zalecane jeszcze w XVI wieku. Ale się nie utrzymały, bo ustaliły się zdecydowanie dwuznaki cz, sz, rz, dz, i tak było już dużo znaków diakrytycznych (ogonki ą, ę, znaki miękkości ń, ć, ź, kropki ż, dż, kreska w ł i jeszcze znaki pochylenia samogłosek, dziś już zaniechane), a poza tym daszki utrudniałyby piszącym posługiwanie się alfabetem...
Lista tych słowackich deserów jest więc dla mnie jak powrót do przeszłości [polszczyzny] i trochę żałuję, że z powodu problemów żołądkowych tego dnia akurat musiałam do wieczora pościć.;)
Moje drugie słowackie wspomnienie wiąże się i z daszkiem, i z dzwoneczkiem. Tym razem byłam po prostu dumna, że... wszystko zrozumiałam! I brzmiało to jak stara, dobra, polska gwara:
Lista tych słowackich deserów jest więc dla mnie jak powrót do przeszłości [polszczyzny] i trochę żałuję, że z powodu problemów żołądkowych tego dnia akurat musiałam do wieczora pościć.;)
Moje drugie słowackie wspomnienie wiąże się i z daszkiem, i z dzwoneczkiem. Tym razem byłam po prostu dumna, że... wszystko zrozumiałam! I brzmiało to jak stara, dobra, polska gwara:
Dla mnie w tych wszystkich kreseczkach, ogonkach, kropeczkach i daszkach jest cały urok słowiańskiego języka.
A na koniec - spostrzeżenie już całkiem romantyczne. Podczas drogi do Terchovej przejeżdżaliśmy przez wioskę o nazwie Radostka. Od razu pomyślałam, że to bardzo ładne zdrobnienie od radości i pożałowałam, że w polszczyźnie nawet podobnego nie mamy... No bo co tu do radości dodać, żeby była mała? I wtedy z pomocą przyszła mi nieduża miłość. Miłostka. Od niej do *radostki już tylko jeden krok!
A na koniec - spostrzeżenie już całkiem romantyczne. Podczas drogi do Terchovej przejeżdżaliśmy przez wioskę o nazwie Radostka. Od razu pomyślałam, że to bardzo ładne zdrobnienie od radości i pożałowałam, że w polszczyźnie nawet podobnego nie mamy... No bo co tu do radości dodać, żeby była mała? I wtedy z pomocą przyszła mi nieduża miłość. Miłostka. Od niej do *radostki już tylko jeden krok!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz