Hala Makro, Dział RTV AGD, setki piekielnych [klientów] w ciągu miesiąca. Po paru tygodniach można by napisać cały słownik klienckiego slangu, np.: pendrajwer (pendrive), piskele (piksele), blutacz (bluetooth), itp. Nic w tym specjalnego, bo nie ma się co dziwić pokoleniu, które nie uczyło się języka angielskiego, więc czasami trzeba było mocno się domyślać, o co chodzi klientowi. Często, jeśli ktoś nie wiedział, jak się nazywa produkt, który chce kupić, musiał się mocno nakombinować. Jednak pewnego razu jeden z klientów przebił wszystkie "nowotwory językowe".
Konwersacja wyglądała mniej więcej tak:
[Ja] Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
[Klient] Panie, szukam czegoś takiego co robi ziuuuu i wyciągi z banku poszły się je..ć!
[Ja] (w lekkim szoku) Prawdopodobnie chodzi panu o niszczarkę dokumentów?
[Klient] No, k...a! Właśnie z gardła mi pan to wyjął.
źródło: piekielni.pl
Kiedy moja siostra pracowała w agencji turystycznej, też przychodzili do niej klienci ze swoimi wersjami języków obcych. Nie tylko polski dla Polaków jest za trudny...
źródła zdjęć: Internet
Klasyką gatunku jest już chyba oferta *all exclusive. Wiadomo - na wakacje za granicę się jedzie, to stać! Ekskluzywnie. Choćby w trzygwiazdkowym hotelu. A czy to ważne, że rzecz rozbija się tak naprawdę tylko o jedzenie i picie...? Wszystko w środku [hotelu]. All in(clusive).
Druga sprawa to wymowa obcych nazw kurortów i miast, prawdziwy obraz polskiej wyobraźni. Hurghada (wym. hurgada) to zazwyczaj... *Huraganda. Tureckie: Alanya (wym. alanja) to *Analia, a Side (wym. side) - z amerykańskiego/ angielskiego *Sajd.
Druga sprawa to wymowa obcych nazw kurortów i miast, prawdziwy obraz polskiej wyobraźni. Hurghada (wym. hurgada) to zazwyczaj... *Huraganda. Tureckie: Alanya (wym. alanja) to *Analia, a Side (wym. side) - z amerykańskiego/ angielskiego *Sajd.
To ostatnie chyba nawet się chwali. Ameryka może już być z nas dumna!;-)
2 komentarze:
Oj polscy turyści (raczej Ci mniej fajni) mają jeszcze takie miejsca na mapie jak RIKI TIKI czyli grecki półwysep Chalkidiki, a ekskluzywne wakacje niektórym zdarza się spędzać na wyspie o tajemniczej nazwie Futurventur ( wym. fiuczurventur) - co akurat jest polskim "odpowiednikiem" jednej z kanaryjskich wysp Fuerteventura. Taki turysta płaci i wymaga to też wolno mu wymawiać miejsce wypoczynku tak jak mu się podoba:P A ty pracowniku biura podróży domyślaj się o co chodzi:P i gdzie to jest:)
To prawda, starszemu pokoleniu trudno jest uczyć się J. angielskiego i wiem co mówię, bo moja mama od roku czasu chodzi na dodatkowy angielski a pomaga jej kto ? Paweł.
Pewnego razu gdy uczyłem jej formy "To Be" i prosiłem by wymieniła mi pierwsze 3 osoby l. p. usłyszałem:
"- I am
- You are
- He
- Shit (zamiast he, she, it)."
Musiałem moją mamę uświadomić co takiego powiedziała i do tej pory się z tego śmieje, ale formę "TO BE" się nauczyła! ;)
A tak wracając do postu, to *Analia zdecydowanie mnie rozłożyły na łopatki.
Pozdrawiam!
Prześlij komentarz