niedziela, 25 września 2011

Wrzesień - ileż uniesień...

źródło: tumblr 

I wtedy stwierdzasz, że to, cholera, już...*

Szukałam słów do rymu od początku tygodnia. Oto, widzisz, znowu idzie jesień,/ człowiek tylko leżałby i spał.../ Załóżże twój szmaragdowy pierścień:/ blask zielony będzie miło grał. Jesień pięknie pasuje do września, czego nie można powiedzieć o jakimś tam październiku czy listopadzie. Brzechwa, gdy listopad zamienił na gwiazdopad, zrobił z najbardziej nieprzyjemnego miesiąca w roku coś wyjątkowego.

Oczywiście, jeśli się lubi patrzeć w spadające gwiazdy.

Naprawdę długo myślałam o rymach - trochę wstyd się przyznać, zachowawczo. To znaczy szukałam mianowników, kiedy trzeba było otworzyć worek z dopełniaczami. Tak zrobił Broda, który w jednym z komentarzy zostawił mi całą listę do rymu słów. I uniesienie, to, które w tytule, spodobało mi się najbardziej. 

Odkurzyłam w nim przy okazji partykułę (-ż): trochę dzięki Gałczyńskiemu, trochę dzięki lekcjom z moją nową klasą. Trzecia c to prawdziwi fani tej części mowy. Prawie każde zdanie zaczynają od no i jeszcze zawsze mają w zanadrzu drugą: nie.

Jesień - tyle odniesień...

Na liście rymów są jeszcze: natrzęsienia, łysienia i owłosienia, przyniesienia, trzęsienia oraz zalesienia, ze wszystkich natomiast jedno zasługiwałoby - moim zdaniem - na osobny wiersz. Jesień - [czas?] zakompleksień. Co Ty na to, Pati? :)

Kiedy w czasie lata sięga się zazwyczaj po grube, przysadziste - do czytania - tomy, jesień to idealny czas na odkrywanie poezji. Lato się tak jak skazaniec kładzie/ Pod jesienny topór krwawy bardzo -

*A ja początek tej jesieni skradłam z bloga Ani.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...